Z reguły nie mam nic przeciwko duet. Myślę sobie nawet, że to całkiem pozytywne zjawisko, kiedy współpracę podejmują dwie osobistości z różnych krajów muzycznych. Po duecie dziewczyny z gitarą i Timbalanda spodziewałem się wiele, a przynajmniej dwóch rzeczy: pierwsza - Timbaland stworzy coś unikalnego w brzmieniu, idealnie pasującego do Michelle. Coś co wyniesie go znowu troszkę wyżej (jego drugi "solowy" album okazał się totalną klapą). Druga rzecz - Michelle dzięki Timbalandowi zdobędzie jakiś rozgłos. Po wysłuchaniu utworu, o tę drugą sprawę już się nie martwię. Zdecydowanie gorzej jest z pierwszą. Czy Timbo się totalnie wypalił? Ile jeszcze stworzy utworów z tym samym, przerobionym dziesiątki razy bitem oraz nieśmiertelnym już chyba "freeeeeaaaaky freaaaakkyyyy freaaaakyyy"? Co się stało z pomysłowością, która chyba najbardziej dała o sobie znać podczas współpracy z Aaliyah? Nie znam odpowiedzi na te wszystkie pytania. Mam tylko nadzieje, że po kolejnej klapie Timbo przyłoży się troszeczkę bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz